„Heweliusz” – potężny dramat, który zmusza do patrzenia w oczy tragedii

Źródło: AI (ChatGPT / DALL·E, OpenAI

VOD

„Heweliusz” – potężny dramat, który zmusza do patrzenia w oczy tragedii

„Heweliusz” to pięcioodcinkowy miniserial, wyprodukowany przez Netflix, który podejmuje próbę «odświeżenia» pamięci o jednej z największych morskich katastrof w powojennej Polsce — zatonięciu promu MS Jan Heweliusz w styczniu 1993 roku.

Tomasz Kaczmarek 26 listopada 2025 19:15

Reżyser Jan Holoubek i scenarzysta Kasper Bajon postawili na surowość i realizm — i to zdecydowanie działa. Już pierwsze sceny katastrofy — zimnego morza, zawieruchy, paniki, przerażonych ludzi na pokładzie — są trudne do oglądania. To kino, które nie próbuje upiększać tragedii, lecz wręcz przeciwnie: stawia widza wręcz w roli świadka dramatu. Ten brutalny realizm — połączony z dbałością o detale (np. sceny ratunkowe, chaos na promie) — to mocna strona serialu.

Jednocześnie „Heweliusz” to nie tylko katastrofa. To historia o ludziach — tych, którzy przeżyli, i tych, którzy zostali po drugiej stronie — o rodzinach, które nagle straciły bliskich, o tych, którym odebrano spokój i godność, i o walce o prawdę. Reżyser i producenci nie ograniczyli się do morskiego horroru — pokazali też ląd: sąd, oskarżenia, manipulacje, biurokrację, kamuflaż faktów. Ten wątek, często ciemny i niejednoznaczny, sprawia, że serial staje się krytyką instytucji, komplikuje prostą opowieść o zderzeniu z naturą, i stawia pytanie: co znaczą odpowiedzialność, pamięć i sprawiedliwość w obliczu tragedii?

Aktorsko „Heweliusz” też daje radę — choć nie szarżuje. Obsada jest rozbudowana, ale dzięki temu uczciwa: każda z postaci — czy to na pokładzie, czy na lądzie — ma swój moment, swoje emocje, swoje rozterki. Widać, że tworcy starali się nadać tragedii ludzką twarz, zamiast sprowadzać ją do efektów specjalnych.

Nie wszystko jednak udało się idealnie. W pewnych momentach dramat ulega pewnej teatralizacji: decyzje, które w rzeczywistości mogły być skomplikowane i wielowątkowe, w serialu bywają przerysowane, by podkręcić napięcie. To — choć może zrozumiałe przy formie fabularnej — może dla kogoś znaczyć utratę części autentyzmu. Dodatkowo — jak wskazywali niektórzy komentatorzy — serial świadomie miesza fikcję z faktami; choć inspiracją była prawdziwa katastrofa, część postaci i wydarzeń to twórcza interpretacja.

Podsumowując: „Heweliusz” to jeden z tych seriali, które zapadają w pamięć — bolesny, poruszający, skłaniający do refleksji i stawiający pytania. To nie spektakl łatwy, ale ważny: o tragedii, o ludzkich losach, o prawdzie i odpowiedzialności. Dla widza gotowego na ciężki seans — absolutnie polecam. Dla tych, którzy szukają lekkiej rozrywki — ostrzegam: to kino, które potrafi uderzyć prosto w serce.

Jeśli chcesz — mogę też napisać recenzję „spoilerową”: z omówieniem kluczowych wątków, zwrotów akcji i moją interpretacją finalnego przesłania serialu. Chcesz, żebym tak zrobił?

Źródło: galaxyweb.pl

VOD

Powiązane artykuły