Mocne strony
Od pierwszych minut czuć, że twórcy chcą zrobić coś większego niż prosta horror-etykieta. Ujęcia Derry w 1962 roku są bardzo dobrze zrealizowane: scenografia, kostiumy, atmosfera niewielkiego amerykańskiego miasteczka z lat sześćdziesiątych – wszystko to działa. Źródło napięcia nie leży tylko w nadnaturalnym klaunie, ale także w realnych lękach – rodziny przyjeżdżają, czują niechęć mieszkańców, pojawia się problem rasizmu, tajemniczych zniknięć dzieci. Recenzenci chwalą tę warstwę społeczną jako jeden z najciekawszych aspektów odcinka. Druga mocną stroną jest finał odcinka – scena, która nagle podbija stawkę, pokazuje że serial nie boi się brutalności i konsekwencji. Jak pisze jedna recenzja: „Przemoc jest zupełnie realna i przerażająca… Rzeź, która dokonała się w ostatnich minutach… zostanie ze mną na długo.” To sprawia, że spojrzenie na serial staje się poważne – nie tylko „dzieciaki walczą z klaunem”, ale coś więcej się dzieje.
Słabsze strony
Jednak odcinek nie jest pozbawiony wad. Jednym z głównych zarzutów jest to, że wątków jest bardzo dużo: kilku bohaterów, wątki wojskowe, rodzinne, dziecięce – dla pojedynczego odcinka może to być nieco przytłaczające i momentami tracący tempo. W recenzji czytamy: „Część potencjału marnuje się przez ciągłe próby stania się większym serialem… jest tu zbyt wiele postaci … a to co ważne, zostaje tylko powierzchownie zarysowane.”
Kolejny mankament to niektóre efekty wizualne – mimo że są momenty naprawdę udane, to zdaniem recenzentów gdy „przeskakuje” w horrorowe efekty graficzne, widać różnicę: „łatwo się zorientować, które efekty zostały wykonane praktycznie, a które na green screenie”. naEKRANIE.pl Ponadto fani oczekującej ikonicznej postaci Pennywise mogą być zawiedzeni – w pilocie pojawia się bardzo skromnie, co może być celowym zabiegiem, ale w połączeniu z powyższymi wadami daje mieszane wrażenie.
Werdykt
Pierwszy odcinek „To: Witajcie w Derry” robi wrażenie – aktorskie uruchomienie, klimat, wizualna realizacja bardzo mocne. Jednak mam wrażenie, że serial musi znaleźć swój rytm. Jeżeli kolejne odcinki utrzymają wysoki poziom historii i zagęszczą napięcie, mamy szansę na znaczący horror-serial. Jeśli jednak będą ciągnąć wątki bez ostrzeżenia, mogą stracić widza, który oczekiwał szybszego tempa i większego udziału klauna-potwora.
Jeżeli miałbym dać ocenę – to solidna 7/10 za ten odcinek, z dużym potencjałem na więcej.
Szczegółowa analiza pierwszego odcinka „To: Witajcie w Derry” – ukryte znaczenia, Easter Eggi i nawiązania do świata Stephena Kinga
Pierwszy odcinek „To: Witajcie w Derry” to coś więcej niż pilot horrorowego serialu – to labirynt odniesień, cytatów i symboli, który od pierwszych minut zdradza, że Andy Muschietti nie tylko zna, ale i głęboko rozumie mitologię Stephena Kinga. Poniżej znajdziesz szczegółową analizę scen, motywów i subtelnych nawiązań, które mogły umknąć widzom przy pierwszym seansie.
Scena otwierająca – echo zła, które nigdy nie śpi
Serial zaczyna się od ujęcia na most Pennywise’a, który pojawia się w książce „To” (w wersji Kinga to „The Canal Bridge”). Kamera powoli przesuwa się po mokrym asfalcie, gdzie leży czerwona wstążka — ewidentne nawiązanie do balonika Pennywise’a, symbolu dziecięcego strachu.
W tle słychać dziecięcy śmiech z echem, który jest dokładnie tym samym efektem dźwiękowym użytym w pierwszej scenie filmu „To” (2017), gdy Georgie biegnie z papierową łódką. To subtelny, ale potężny znak: historia znów zatacza krąg, a zło budzi się dokładnie w tym samym miejscu.
Pierwsze pojawienie się klauna – „on nigdy nie odchodzi”
Choć Pennywise nie pojawia się w pełnej krasie aż do końcówki odcinka, jego obecność jest wyczuwalna. W jednej ze scen dziewczynka przechodząca obok kanału mówi do siebie: „Słyszysz to, mamo? Ktoś tam śpiewa”. To oczywiste nawiązanie do momentu z książki, gdy mały Eddie słyszy w kanałach dziecięce głosy śpiewające rymowankę „BEEP BEEP RICHIE”, zanim zło się przebudziło.
W kadrze można dostrzec balonik unoszący się w tle, mimo że nikt go nie trzyma — klasyczny znak Pennywise’a, symbol jego obecności nawet poza ekranem.
Lata 60. i geneza zła – historia zatacza krąg
Akcja pierwszego odcinka osadzona jest w 1962 roku, co nie jest przypadkowe. W książce Kinga zło powraca do Derry co 27 lat – co oznacza, że poprzedni cykl musiał mieć miejsce około roku 1935, czyli dokładnie w czasach, gdy poprzednie pokolenie mierzyło się z podobnym koszmarem.
W jednej z rozmów bohaterowie wspominają „tajemniczy pożar w latach trzydziestych”, który zniszczył połowę centrum miasta. To bezpośrednie nawiązanie do masakry w klubie „The Black Spot” – wydarzenia opisanego w powieści „To” jako akt rasowej przemocy, w którym Pennywise po raz pierwszy objawił swoją demoniczną moc, pożerając tłum ludzi w ogniu.
Biblioteka w Derry – symbol wiedzy i zapomnienia
W jednej ze scen główny bohater odwiedza bibliotekę miejską, której wnętrze wiernie odwzorowuje tę z filmu „To”. W tle widzimy tablicę pamiątkową z nazwiskami ofiar z lat 30., a wśród nich widnieje imię Mike Hanlon — dokładnie takie samo jak nazwisko jednego z członków Klubu Frajerów z oryginalnej powieści.
To może sugerować, że Hanlonowie byli rodziną strażników pamięci, przekazującą wiedzę o cyklu zła z pokolenia na pokolenie. King wielokrotnie wspominał w swoich książkach o „pamięci miasta” – tu ten motyw został doskonale odwzorowany.
Lustro w pokoju dziecięcym – mroczne odbicie
W połowie odcinka jedna z postaci (młody chłopiec o imieniu Henry) widzi za sobą klauna w lustrze, mimo że w rzeczywistości za nim nikogo nie ma. To scena żywcem przeniesiona z „To: Rozdział 2” (2019), kiedy Pennywise wykorzystuje lustrzane odbicia do komunikacji z dziećmi.
W książce motyw odbicia to symbol konfrontacji z własnym strachem, a King opisywał lustra jako „bramy do drugiej strony Derry, gdzie wszystko wygląda tak samo, ale jest zepsute”. Serial oddaje to doskonale — ciche, powolne ujęcie, brak muzyki i jedno, ledwo widoczne mrugnięcie klauna w szkle.
Scena z karuzelą – inspiracja „Cmentarzem zwierząt”
W jednej z najpiękniejszych, a zarazem najbardziej niepokojących scen, kamera pokazuje opuszczoną karuzelę w parku, która sama zaczyna się kręcić, mimo że nikt w pobliżu nie stoi. Na jednym z koni widnieje wyryte imię „JUD CRANDALL” – to wyraźne nawiązanie do bohatera „Cmentarza zwierząt”, innej powieści Kinga, który również mieszkał w Maine. To pokazuje, że światy Kinga są ze sobą połączone, a Derry to nie tylko tło – to epicentrum zła, które przenika inne historie pisarza.
Ukryte symbole i mroczne graffiti
W jednej ze scen kamera przesuwa się po ścianie kanału, na której widać wyryte napisy:
- “COME HOME GEORGIE”
- “27”
- “IT LIVES BELOW”
To trzy odniesienia:
pierwsze do śmierci Georgie’ego,
drugie do cyklu odradzania się Pennywise’a,
trzecie do motywu „życia pod miastem”, czyli metafory zła ukrytego w podświadomości społecznej.
To świetny detal, który tylko fani Kinga wychwycą.
Epilog – przebudzenie Pennywise’a
Odcinek kończy się sceną w kanałach, gdy kamera zjeżdża w głąb ciemności i zatrzymuje się na pustym czerwonym baloniku unoszącym się nad wodą. Woda zaczyna drgać, a w oddali słychać szept:
„Hello again, Derry...”
Ten głos to Bill Skarsgård, co potwierdzono w napisach końcowych – choć nie występuje fizycznie, jego głos wraca jako zwiastun przebudzenia. To znakomite, subtelne zakończenie, które łączy serial z filmami i książką w jeden spójny mit.
Odniesienia literackie i intertekstualne tropy
W całym odcinku znajdziemy liczne nawiązania do innych dzieł Kinga:
Na półce w bibliotece leży książka „Salem’s Lot” – inna historia o złu w małym mieście.
Na murze widnieje plakat koncertu zespołu „The Turtle” – to odniesienie do żółwia Maturina, boskiego stworzenia z mitologii Kinga, będącego przeciwnikiem Pennywise’a.
W jednym z dialogów pada słowo „The Ritual of Chüd” – rytuał, który w powieści jest kluczowy w walce z klaunem.
To drobiazgi, ale każdy z nich pokazuje, że scenarzyści z niezwykłą pieczołowitością rozszerzają uniwersum Kinga w sposób spójny i przemyślany.
Podsumowanie: preludium do koszmaru
Pierwszy odcinek „To: Witajcie w Derry” to nie tylko horror – to początek mitologicznej opowieści o źródłach zła. Derry staje się nie tyle miastem, co żywym organizmem karmiącym się strachem mieszkańców. Twórcy zrozumieli, że najgorszy horror nie tkwi w potworze, ale w tym, że ludzie nauczyli się z nim żyć.
To, co dla postronnych wygląda jak przypadek, dla widza Kinga jest oczywiste: Pennywise nie wraca, bo może. On wraca, bo Derry tego chce.


